niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział III

     Yeah, jednak udało mi się dzisiaj wejść :D Ten rozdział znowu jest krótki, a właśnie kończę 4, więc może znowu wstawię dzisiaj obydwa, co wy na to? ;D

                 
                                                                            ~*~


    Taehyung nucił sobie wesoło pod nosem, rysując w swoim zeszycie. Hoseok kilka minut temu wyszedł, by pogadać z Yoongim, a on już tęsknił. Co ta miłość robi z ludźmi – westchnął do swoich myśli, gdy dorobił się dziary w postaci dwóch serduszek. - W końcu bad boy jestem – parsknął.
- Aż tak z tobą źle? - do namiotu wszedł Jimin i usiadł na śpiworze Junga. - Gadasz sam ze sobą.
- Nic ci do tego, hyung – wyszczerzył się, zamykając zeszyt.
- Gdzie twój kochaś? - spytał starszy.
- Ale że kto? - Tae poczuł, jak jego policzki robią się czerwone. Widział?...
- Hoseok, nie udawaj durnia – prychnął Park. - Chyba wszyscy widzieli, jak się z nim lizałeś.
- Wiedziałem, że tak będzie – westchnął, czując, że nadmiar krwi powoli ucieka z jego twarzy.
    W tym momencie w wejściu do namiotu pojawił się Hoseok.
- Zdradzasz mnie z tym ćwokiem? - spytał, mierząc Park'a wzrokiem, jednak uśmiechał się.
- A w życiu! Ciastek by mnie udusił za zdradę – zaśmiał się Jimin, po czym wstał i ruszył do wyjścia.
- Poszedłbyś z nami na spacer? - spytał jasnowłosy, też wstając. Już wcześniej gadał o tym z Jungiem, więc wiedział, że ten nie będzie miał nic przeciwko. - Możesz wziąć Jungkook'a.
- Ok, tylko najpierw muszę go znaleźć – przewrócił oczami, wychodząc na dwór. Poczekał, aż przyjaciele też wyjdą i dopiero wtedy kontynuował. - Jeszcze ktoś go złapie i wciągnie w przemysł porno, mówiąc, że robi lody pokroju rasowej dziwki, a tego bym nie przeżył.
- Na pewno? - Hoseok uniósł brew. - Raczej byś się ucieszył, widząc go na dużym ekranie – parsknął śmiechem.
- Tu chodzi o niego, nie o mnie – zawtórował mu, zauważając swojego chłopaka, rozmawiającego z jednym z uczestników obozu na ławce przy zgaszonym ognisku. Pomachał do niego, by podszedł.
- Co jest, hyung? - spytał młodszy.
- Idziemy na spacer – odpowiedział. - Te dwie baby same się boją, więc pójdziemy z nimi.
- Jakie baby? - Hoseok zmrużył oczy.
- Dobra, może ty nie, ale Tae na pewno – zachichotał, a wspomniany tylko prychnął, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Poczekajcie chwilę, wezmę lornetkę – zbliżającą się wielkimi krokami kłótnię przerwał Jeon. Nie czekając na reakcję reszty, zniknął w ich namiocie.
- A ja się nadal zastanawiam, jakim cudem on z tobą wytrzymuje – powiedział Taehyung.
- Rekompensuję wszystko w łóżku – roześmiał się brązowowłosy, a chwilę po tym Jungkook wyszedł z namiotu z małym plecakiem.
- Możemy iść – zakomunikował, poprawiając sobie lornetkę na szyi
- Po co ci tyle rzeczy? - spytał zdziwiony Hoseok.
- Bo pewnie nikt nie pomyślał o wzięciu prowiantu, wody i mapy okolicy – wywrócił oczami.
- Chodźmy, bo zaraz znowu zaczniemy się kłócić – przerwał im Taehyung i ruszył w kierunku ścieżki.
- Kłótnie są częścią naszego życia i nic na to nie poradzisz – zaśmiał się Hoseok, wraz z Jimin'em i Jeon'em idąc za jasnowłosym.
- Nie wiem czemu, ale jakoś nieswojo się czuję – mruknął Taehyung, wtulając się w bok Junga. Szli już od jakichś 20 minut, co chwila wybuchając śmiechem. Tylko on nie mógł się wyluzować.
- Spokojnie, Taeś – Hoseok pocałował go we włosy. - Już ci mówiłem, że cię ochronię.
- Aww~ Jak słodko - powiedział ze śmiechem Jungkook.
- Tae, pewnie masz jakąś leśną fobię. Może w dzieciństwie gonił cię dzik – zaśmiał się Jimin.
- Chyba masz rację – westchnął jasnowłosy.
- Kookiś, daj lornetkę – nagle Jimin zatrzymał się, wyciągając rękę do Jeona. Mrużył oczy, starając się dostrzec coś ponad drzewami. Ten zdziwiony zdjął przedmiot z szyi, podając go chłopakowi. Przytknął ją do oczu, regulując ostrość, aż w końcu gwizdnął zaskoczony.
- Co jest? - spytał coraz bardziej wystraszony Tae, na co Jimin bez słowa oddał mu przedmiot, wskazując palcem kierunek.
    Kim przełknął ślinę, przykładając lornetkę do oczu. Spojrzał we wskazanym kierunku i poczuł, że mimo gorąca przebiega go zimny dreszcz. Ponad drzewami można było zobaczyć małe wzgórze, otoczone wysokim lasem, więc nikt gołym okiem nie mógłby dojrzeć dachu, ledwo nad nim widocznego. Chcąc widzieć więcej, wszedł na pieniek, stojący obok, i poprosił Hoseoka, by go podtrzymał. Gdy poczuł na biodrach jego silne dłonie, poczuł przypływ odwagi i postanowił sprawdzić coś jeszcze. Powiększył obraz do maximum i wydało mu się, że gdyby nie Jung, od razu by się przewrócił. Pomiędzy drzewami, na wysokości co najmniej okien budynku, majaczył przyciemniony punkcik światła.

1 komentarz: